sobota, 23 lipca 2011

Olać odwyk

To smutne, że to co nam sprawia przyjemność, jednocześnie nas zabija...

czwartek, 19 maja 2011

Lubię kiedy kobieta...

Właśnie wydałam pieniądze, których nie mam, na buty, których nie potrzebuję. Wrzeszczące wyrzuty sumienia jest w stanie zagłuszyć tylko opakowanie lodów. Czy to oznacza, że... O nie... To nie możliwe... A jednak... Ja... chyba... jestem kobietą...

piątek, 23 lipca 2010

Verboten

"-Jak Niemcowi powiesz "zakazane", to znaczy "zakazane". Jak Ruskiemu to powiesz- to samo. Spróbuj powiedzieć to Polakowi. "Zakazane" to są dla niego od razu trzy możliwości: częściowo zakazane i trzeba ściemniać, zakazane, ale nie do końca, tak jakby zakazane i niezakazane jednocześnie. I najprostsza możliwość. Zakazane? Aha, to znaczy nikt nic nie wie i rób, co chcesz.
- Jezu Chryste, nigdy nie zrozumiem tego narodu. Jak wyście przetrwali tyle wieków?
- Właśnie dzięki temu."
Andrzej Ziemiński "Ucieczka z Festung Breslau"

Lepiej bym tego nie ujęła.

środa, 21 lipca 2010

Metody wychowawcze w świetle skrzywionego poczucia humoru

Wiem, że większość ludzi uważa dysleksję za wymysł. Wiem, że wielu rodziców ukrywa za nią lęk o wyniki dziecka w nauce. Ale wiem też jak wyglądają zaciśnięte wargi dziewięciolatka, który z trudem czyta jedno zdanie. Wiem jak nerwowo uderzają o blat jego droobne paluszki kiedy próbuje napisać kilka słów. Rzucane o ścianę zeszyty. Znienawidzona szkoła. 
Każdy sposób jest dobry, żeby zachęcić dziecko do podejmowania walki z dysleksją. W ten sposób brat Ignacia, Król Maciuś, o którym mowa, dorobił się telefonu komórkowego. Ma pisać smsy, do wszystkich, tak jak umie. Uwielbiam czytać te zapisy wydarzeń, z którymi sobie radzi: Bszyjdę do ciepie; Hej klałdia. Ale kiedy trafiłam na wiadomość skierowaną do Ignacia "ty pffawonie", musiałam poprosić adresata o tłumaczenie. Znacie te sytuacje, gdy starsze rodzeństwo rozumie młodsze i tłumaczy jego poczynania reszcie świata? Ignacio wybuchnął gromkim śmiechem, po czym pokazał w swoim telefonie smsa, który był odpowiedzią na powyższego. Jako dobre dziecko uczy brata pisowni i kiedy tamten napisze coś źle, odsyła mu poprawną wersję. Otóż Król Maciuś chciał czule napisać do brata "Ty kutafonie". Słyszę zgrzytające zęby profesorów, którzy przez pięć lat wbijali mi do głowy zasady wychowywania dzieci... Niestety jedyna rzecz jaką byłam w stanie zrobić, to wybuchnąć gromkim śmiechem.  

niedziela, 18 lipca 2010

Upał w betonowych plastrach miodu

Nagrzany beton parzy w plecy. Leżę w niecce balkonu słuchając odgłosów z dołu. Że truskawki w tym roku kwaśne. Że komary zjedzą nas żywcem. Jagód się panie zbierać nie da. Wczora u lekarza byłam, ale to nic , pani wie jak Zesiukową w tamtym roku lekarz się zajął to na te majowe już jej nie było. Kropla potu powoli stacza się z czoła. Wdycham upał razem ze smrodem przypalonej wieprzowiny i gotowanego bobu. Gdzieś dudni martwy głos telewizora. W górze pomiędzy betonem odcina się jaskrawoniebieski pasek nieba. Nie mogę oderwać wzroku od wzdętych obłoków prania.

piątek, 25 czerwca 2010

Dźwigając na barkach chaos dnia codziennego

Żyję w chaosie. Natłok przedmiotów i spraw powoduje, iż wciąż kurczę się i kurczę, byle tylko jeszcze zmieścić się na tym świecie. Kiedy powoli wyłania się zarys ładu, kształt stałości i pewności, natychmiast zasypuje go hałda niepokornych, nastawionych przeciwko wszelkiemu porządkowi ułamków codzienności. Marzę o oglądanych w pismach dla architektów, wybetonowanych, pełnych szkła pomieszczeniach. Szarych, pustych, zimnych, bezpiecznych i przewidywalnych. Bez przeszłości (o to ten fotel po babci, w którym o mało co nie urodziła wujka), bez wspomnień (a pamiętasz wycieczkę do Zakopanego, gdzie kupiliśmy tego górala w kapeluszu z muszelek?), bez codzienności (wieszam na lodówce rachunek do zapłacenia i listę zakupów, tylko nie zapomnij proszę). Marzę o stałości, pewności. Ale znam siebie. Po dwóch dniach waliłabym głową w betonową ścianę, a na szklanych taflach pisała sprayem prośby o wolność. Chyba muszę pogodzić się z faktem, iż moje życie to chaos i anarchia codzienności.

wtorek, 15 czerwca 2010

W rolach głównych występują...

Nadszedł czas wprowadzić bohaterów mojej opowieści. Nie ma ich zbyt wielu. Ale wszyscy są mi bliscy, razem tworzą barwną grupę, a każdy z osobna jest ciekawym przypadkiem do studiowania. Pierwszy, którego poznacie to Ignacio. Młodzieniec ów znajduje się na początku nastoletniej drogi, dzięki czemu w najbliższym czasie mam zamiar przypomieć sobie młode lata... Młodość chmurną i durną. Bardziej durną.Ten przemiły młody człowiek odziedziczył po mnie, siostrze swej matki, sposób myślenia. Zdecydowanie jest w tym do mnie podobny. Tylko bardziej. Zdecydowanie bardziej.
Jako Ciotka Głupotka, jak uroczo i czule ochrzcił mnie Ignacio i jego brat, jestem obdarzana dużą dozą zaufania. Dlatego kiedy  zaczął pisać pierwszą książkę, z wypiekami na twarzy przyniósł pierwsze rozdziały do przeczytania własnie mnie. Książka szybko została wgrana na MT (Mojego Twardziela). I co zrobiła ukochana ciocia? Natychmiast o książce zapomniała. Ignacio czekał, czekał, aż w końcu uznał, że nie było to nawet warte rozmowy z nim i wysnuł wniosek, że nie ma sensu pisać. NIC MNIE NIE TŁUMACZY. A najgorsze, że kiedy po pół roku odnalazłam książkę na MT, okazało się, że jest świetna... Trzy pierwsze rozdziały wciągnęły mnie i pozostawiły chęć na dalszy ciąg. Niestety, chodzę za młodym, tłumaczę się, proszę o więcej, mówię jakie ma cudowne pomysły i jak świetnie pisze, ale to już nie ten moment. Wtedy czekał. W ten sposób tytuł Najgorszej Ciotki Roku otrzymuje...

niedziela, 6 czerwca 2010

Ten cholerny tupot

Podobno człowiek uczy się na błędach. Analizowanie ich, wyciąganie wniosków i zadziałanie w nowy ulepszony sposób, kiedy pojawi się podobna sytuacja, świadczy o inteligencji. Dlaczego więc te cholerne białe mewy znów tak tupią?

niedziela, 30 maja 2010

Chwila szczęścia

Wiecie kiedy człowiek zaczyna być szczęśliwy? Kiedy dociera do niego, że tak naprawdę nie zależy mu na sięganiu szczytów. Nie musi jednak zbawiać świata. Ktoś inny może znaleźć sposób na rozwiązanie konfliktów na Bliskim Wschodzie, na głód w Afryce, na uzależnienia w "cywilizowanym" świecie. Niech ktoś inny zdobywa ośmiotysięczniki i dociera w najgłębsze miejsca oceanów. Zupełnie niespodziewane uczucie " o cholera, jak mi dobrze", pojawia się kiedy obserwujesz  biegające i piszczące dzieci, zupełnie już przemoczone przez zraszacz na trawniku. Kiedy planujesz kolejną podróż, wysłuchanie kolejnego wyczekanego koncertu, kolejne spotkanie z bliskimi ludźmi. Kiedy siedzisz nad wodą i czujesz wiatr na twarzy. Na chwilę zamykasz oczy i już wiesz... To jest ten moment... Chwila szczęścia. Pal licho wszystkie ośmiotysięczniki świata.

czwartek, 27 maja 2010

Ogarnięta

Czasem ogarnia mnie nastrój totalnego zniechęcenia. W głowie kołacze się zestaw banałów o pozytywnym myśleniu, dochodzeniu do celu małymi kroczkami i sięganiu chmur jeśli wystarczająco mocno tego pragniesz. W rzeczywistości czas przelewa się między palcami, pomysły ze złością wyrzucam za okno, a zamierzenia chowam głęboko na dnie szafy. I tak nic z nich nie będzie. Dzień rozłazi się w szwach, a ja pruję kolejne nitki. Byle do jutra.